Informacja:
Ze względu na poruszenie wśród czytelników i sugerowanie, że kłamiemy, przypominamy: rozdział pierwszy i drugi są jedynymi spośród pierwszych trzynastu, gdzie pojawia się Laura. Raura (mając na myśli scenki z nimi i ich wątek ogólnie) nie odgrywa tu roli pierwszoplanowej, więc zarówno fanów, jak i anty-fanów prosimy o ogarnięcie tyłków. Prosimy też o niesugerowanie się treścią/obecnością Raury - wszystko rozwiąże się później.
~10~
Riker
# 23/24 września, Toronto.
Hotel .
Miasto, jak każde inne, jest piękne nocą. Dlaczego miasta są piękne akurat nocą? Może dlatego, że wtedy mrok wydaje się przykrywać całe zło tego świata, a świetlne punkty nadają mu charakteru przyjaznego dla podświadomości. Ciemność spowija zakamarki, w których zataczają się kolejni pijacy, okna, za którymi jedni śpią, inni oglądają mecz, a jeszcze inni być może właśnie oddają się sobie w całości.
Tak, zdecydowanie jest to główna przyczyna.
Kolejny koncert w trasie zakończony bez zbędnych komplikacji. Parę razy zapomnieliśmy tekstu, ale to normalne i można to wpisać w tradycję, w szczególności jeśli mówimy o Rossie. Na szczęście reżyserowie Disney'a nie podjęli się drugiej części "Teen Beach Movie", więc miał trochę spokoju. O ile spokojem można nazwać wywiady i spotkania, niemal co tydzień przez całe wakacje. Lipiec i sierpień minęły nam trochę na odpoczynku, trochę na próbach, trochę na tweetowaniu z fanami, a trochę na odwiedzinach w stacjach radiowych i prasach.
Papieros gaśnie, wyrzucam go na ulicę. Próbuję śledzić wzrokiem jego lot, ale nie mam ze sobą okularów, więc zaraz rozmazuje się razem ze światłem latarni.
Przeczesuję dłonią świeżo umyte włosy i poprawiam bokserki. Czuję nieprzyjemny posmak w ustach, nie mogę zdzierżyć zapachu fajek. Ale dzisiejszej nocy czułem potrzebę kupienia Marlboro i zapalenia chociaż jednego. Nigdy tak naprawdę nie paliłem, kiedyś miałem taki okres, chyba z dwa miesiące, ale jakoś nie mogłem się przyzwyczaić. Został mi jednak jakiś nawyk, bo czasem idę do monopolowego po jednego papierosa lub całą paczkę, jeśli nie sprzedają na sztuki, i palę. Jakby razem z tytoniem miał się ze mnie wypalać stres, a wydychany dym ulatywał razem ze zmartwieniami.
Gdy ściągam koszulkę z zamiarem ułożenia się do spania, słyszę pukanie.
- Proszę? – Siadam na brzegu łóżka i rzucam podkoszulek na walizkę.
- Jestem! – Do pokoju wpada Ellington, jak zwykle ucieszony z byle czego.
- Po co pukasz, przecież to też twój pokój? – dziwię się, obserwując, jak Ratliff zrzuca z siebie bluzę.
- No niby tak, ale nie wiadomo, co ty tutaj robisz, gdy nas nie ma. – Ell porusza brwiami w górę i w dół, po czym zaczyna przekopywać własne bagaże.
Kręcę głową i przyglądam się poczynaniom przyjaciela.
- Masz jeszcze te gumy owocowe? – pytam.
Patrzy na mnie zza jaskrawo zielonych spodni od dresu z jakimiś wzorkami.
- Które? Cytrynowe, malinowe, truskawkowe, kiwi…
- Obojętnie – śmieję się i przyglądam dokładniej, o ile pozwala mi na to wzrok. - Czy to są banany? Można mieć banany na piżamie?
- Co? W ogóle nie szanujesz gum owocowych – fuka Rat i sięga do kieszeni plecaka leżącego na krześle. - Tak, to są banany. Śmiem twierdzić, że nie masz nic do bananów, prawda?
Pomimo jego zmrużonych oczu nie potrafię się nie sprzeciwić.
- Od dzieciństwa nie znoszę bananów.
Mord w jego wzroku pogłębia się gwałtownie.
- A ja nie znoszę twojego traktowania rzeczy materialnych, które mają wpływ na mój stan emocjonalny! - podnosi głos. - Piżama to najwspanialsza rzecz na świecie, więc jeżeli chcę mieć na swoich dresach banany, to będę je miał! A ty, kmiocie, jak sprzeciwisz się raz jeszcze, to samodzielnie wyhaftujesz mi je na koszulce do kompletu - warczy na koniec i uspokaja przyspieszony od emocji oddech.
Moja wina, że kiedy w dzieciństwie byłem chory, jedyne, co mogłem jeść, to te żółte papki? Przez bite dwa tygodnie, dzień w dzień.
- To jak z tymi gumami? - zatrzymuję go wołaniem, kiedy widzę, że kieruje się do toalety. Lepszy humor wraca mu z miejsca.
- Jakie?
- Truskawkowe – ryzykuję.
- Nie kłam, wiem, że pragniesz pomarańczy. – Ell rzuca mi paczkę gum i z piżamą w ręku rusza do hotelowej łazienki. – Ja to wiem, że ty pragniesz pomarańczy… - nuci jeszcze jakiś free i zamyka za sobą drzwi. Gdy chcę położyć się na łóżku, otwierają się one jeszcze raz, a Ratliff wystawia przez nie głowę. – Pomarańcze! – I ponownie znika w toalecie.
Uśmiecham się sam do siebie i rozrywam opakowanie.
Ross
#23/24 września, Toronto.
Hotel.
Patrzę na siebie w zaparowanym lustrze. Oczywiście, że jestem przystojny. Mógłbym mieć każdą, ale każda nie może mieć mnie. Ja chcę tej jedynej, tej, która zmieni mój świat, która zawładnie moim umysłem bardziej, niż narkotyk, która sprawi, że będę mógł się śmiać cały dzień, nie myśląc o niczym innym, tylko o niej.
Kreślę nierówno swoje imię na szkle i wychodzę z pomieszczenia. Pukanie do drzwi.
Wzdycham, robię parę kroków w ich stronę i naciskam klamkę.
- Groszki z serem i jednorożec na wynos? – Sam nie wiem, co mówię.
W wejściu stoi Laura, na jej policzkach wykwitają rumieńce.
- Jednorożec? – pyta, spoglądając na mnie spod pomalowanych niebieskim tuszem rzęs.
Wygląda słodko, gdy się rumieni. Pragnienie jej ciała pojawia się w ciągu sekundy.
- Wejdziesz? – Zapraszam ją gestem, a dziewczyna z lekkim ociąganiem stawia parę kroków. Zamykam za nią drzwi, poprawiając ręcznik, który jakoś sam zaczął spadać…
- Ross, możemy pogadać? – Laura odwraca się w moją stronę.
I chociaż próbuje to ukryć za włosami, a ja sam obraz przed oczami nadal mam lekko zamazany, widzę jej spojrzenie wędrujące po moim ciele.
- Jasne. – Uśmiecham się i podchodzę bliżej, aż czuję jej delikatny zapach. Zawsze nuta lawendy i subtelna słodycz. Pociągam nosem nad jej obojczykiem.
- Ross… - mruczy, gdy obejmuję ją ręką w talii.
- Wiem, że tego chcesz. – Przyciągam ją do siebie i stykam z nią nosami. Widzę uległość w jej oczach, czuję rosnące podniecenie. – Potem pogadamy.
Wiem też, że się nie sprzeciwi.
Nie sprzeciwiała się od samego początku.
Nie sprzeciwiała się od samego początku.
- Ross?
Opuszczam ręce i podnoszę głowę. W drzwiach przebieralni na planie „Austina&Ally” stoi Laura.
- Czego? – burczę, z powrotem chowając twarz w dłonie.
Jestem wykończony. Połowa sezonu nagrana, druga jeszcze przed nami. Do tego próby zespołu, wywiady do radiostacji i gazet, wiecznie czepiające się ClevverTV i wciąż czekam na decyzję w sprawie kontynuacji „Teen Beach Movie”. Jest już po dwudziestej pierwszej, za niecałą godzinę przyjedzie po mnie Riker.
- Dobrze się czujesz? – Laura siada obok mnie na kanapie, jak zwykle z pewnym dystansem. Zawsze tak robi, gdy jesteśmy sami, jakby się mnie bała.
- Nie. Umieram powoli i boleśnie – mówię, opierając brodę o nadgarstki. Wlepiam wzrok w zamknięte już drzwi.
- Rozumiem.
Nie, wcale, że nie rozumiesz.
Nie wiem, dlaczego, ale jej odpowiedź mnie wkurza. Łapię ją za przedramię, czuję gniew. Skrywane emocje biorą górę, zaciskam palce na jej skórze.
- Nie rozumiesz – syczę.
Widzę lekki strach w jej oczach i coś jeszcze, czego nie chce mi się interpretować. W tej chwili muszę się wyżyć. Odwracam się w jej stronę, nasze twarze dzielą milimetry.
Myślę, że się rozumiemy.
Nasze usta stykają się w ułamku sekundy, nie ma czasu na delikatność. Wręcz przygniatam ją do kanapy, sam zawieszając się na łokciach nad jej ciałem. Marano leży spokojnie jedynie przez moment. Jej ręce zaraz wędrują pod moją koszulkę, a kolanem ociera się o moje krocze.
Jęczę przeciągle i gryzę ją w wargę. Schodzę z pocałunkami na jej odkryty przez koszulkę na ramiączkach dekolt, po drodze zostawiając malinkę na jej szyi. Mruczenie dziewczyny jedynie mnie napędza, moje dłonie same odnajdują zapięcie w jej spodenkach.
Nie wiem, czy oderwałem, czy odpiąłem guzik, ale faktem jest, że w końcu zsuwam z niej dolną część odzieży. W tym samym czasie Laura odpina mój pasek, idzie jej to zadziwiająco sprawnie. Pomagam jej z zamkiem i pozbywam się dżinsów, a potem koszulki – zarówno swojej, jak i jej.
- Przekręciłaś zamek? – sapię nad jej uchem, szukając klamerki w jej staniku.
- Nie.
Laura wysuwa się spode mnie szybko i na palcach biegnie do drzwi, a ja siadam nabuzowany. Nie przypominam sobie, żeby ściągała buty, ale nie obchodzi mnie to. Bardziej zadowala mnie przedstawienie, które wystawia w drodze powrotnej do kanapy, kiedy to rozpina biustonosz już sama.
Gdy w końcu ląduje okrakiem na moich kolanach, pojmuję, co się dzieje. Że sytuacja zmieniła się w przeciągu małej chwili. I jeśli chcę to zatrzymać, to teraz.
Ale nie chcę.
Całuję ją kolejny raz, jej usta smakują truskawkową pomadką, której zawsze używa. Jedną ręką krążę wokół jej piersi, a drugą masuję wewnętrzną stronę jej nagiego uda, w końcu docierając do jego końca. Marano jęczy cicho, jej oddech miesza się z moim, a ja czuję, że muszę to w końcu zrobić, bo wybuchnę.
Zrywam z niej ostatnią część bielizny i podnoszę się razem z nią. Rzucam jej majtki na ziemię i zsuwam z siebie bokserki. Niespodziewanie dziewczyna schyla się w stronę kanapy i opiera się dłońmi o jej oparcie, tak, że staje do mnie tyłem schylona pod kątem niemal prostym.
O nic nie pytam, nie próbuję zapanować nad emocjami. Wiem, że robię źle. Wiem, że będę tego żałował. Wiem, że to się na mnie odbije.
I gdy w końcu pochopnie, gwałtownie i szybko w nią wchodzę, czuję, że to pewnie nie ostatni raz.
Najlepiej jest nas w tym momencie obrzucić błotem za Raurę. Zluzujcie bokserki, bo właśnie tyle Laury zobaczycie przez najbliższe kilkanaście rozdziałów. Ania zawsze miła, ta. "Beznadzieja" - nie żeby coś, ale to było bezpodstawne, a przynajmniej źle dobrane określenie do rozdziału pierwszego.
Obiecałyśmy wam historię inną niż reszta i tak będzie. Raura w dwóch rozdziałach nie powinna was zniechęcić. Skopiujcie rozdział, wklejcie do Worda, pokasujcie słowo "Laura" i "Marano" i gotowe. Matko święta, problem życiowy. Niepi, pozwól, że zacytuję.
"Raura. Gimby się buntują. Ania chce wykastrowac gimbazę.
Hy. Jasne. Już myślą, że będzie wszystko w stylu: R2 - "Kocham Lau, jestem z nią szczęśliwy", R10 - "Zdradziła mnie głupia szmata" R25 - "O jejku, będziemy mieli dziecko"
Yhy. Yhy. Tak, tak, z pewnością.
Czoug nie ma prawa być tak banalny, ludzie. Zresztą żaden dobry blog chyba by taki nie był."
Tak właśnie. Obiecałyśmy coś i tego dotrzymamy. Raff wypowie się szerzej :')
Inna sprawa - dziękuję za komentarze i wyświetlenia. Wygląda na to, że nie jesteśmy takie złe c":
Aha. Dialogówki. Dialoguffki to nasz wytwór. I nawet nie wiecie, jak bardzo drażni widok propozycji pisania ich pomiędzy jakimiś osobami, co często widzę na Asku. My wiemy, jakie to fajne zajęcie, ale proszę - jeśli macie już to pisać, to sobie piszcie, ale naprawdę nie chcemy widzieć o p u b l i k o w a n e j dialogówki w internecie. Ewentualnie możecie, jeśli wspomnicie o tym, że to jest dziecię Spaffy. My nie kopiujemy pomysłów innych, wiec nie życzymy sobie kopiowania naszych, tak naprawdę, wynalazków.
Okay, rozpisałam się. Do R3 za dziesięć dni, kochani,
Sparrow.
Hay wszystkim, Raff z tej strony.
Dzisiaj może i notka będzie dłuższa od rozdziału, ale kilka rzeczy trzeba ogarnąć i Wam wytłumaczyć.
Ja rozumiem upodobania różnych osób. I rozumiem też, że komentarze są dla Was pełną dowolnością, możecie wyrażać swoją opinię jak tylko wam się podoba. Ale, do cholery jasnej, prosimy o trochę szacunku. Rozdział pierwszy wzbudził trochę kontrowersji, ponieważ pojawiła się w nim Laura i to na dodatek w mocnym tego słowa znaczeniu. Powiedziałyśmy jasno na początku - to nie jest blog o Raurze, a o całym R5, ale zaznaczyłyśmy, że pojawi się w rozdziałach. I teraz zaznaczamy, że jej osoba nie pojawi się od tego momentu przez najbliższe... trzynaście rozdziałów? Chyba tak. I jeśli kogoś to zadowala, a może smuci, to proszę bardzo. Powiedzcie to w komentarzu.
Ale nie porównujcie Laury do jakości rozdziału, bo mogłybyśmy wstawić scenkę Rossa z jednookim menelem, a rozdział i tak nie straciłby na wartości gramatycznej i fabularnej.
Ewentualnie na estetyce i prawdziwości treści. Ale sh.
Druga sprawa, już mniej ważna. Yhh, wkurzyłam się.
Na samej górze, zaraz pod tytułem jest numerek i będzie on pod każdym następnym rozdziałem. Jest to liczba odnosząca się do piosenki w playliście na górze bloga, z której wzięłyśmy cytat. I tak, wszystkie cytaty z tytułów są autorstwa R5. Tak jakoś wyszło.
Oddychamy, Raff. Oddychamy.
To już chyba wszystko, co mogłam dodać, bo Ania resztę napisała. Ach, te notki długości Biblii.
Ja się już z Wami żegnam i mam nadzieję, że tym razem nie dowalicie nam rewolucją w komentarzach. Nam się tylko zrobiło przykro i zdenerwowałyśmy się. Tyle.
Zostawiam Was z Anulką, w sytuacji kryzysowej ona będzie interweniować przez najbliższy tydzień, bo ja właśnie dzisiaj wyjeżdżam na obóz z klubem. Zakłam, że kiedy to czytacie, ja siedzę w autokarze do Międzyzdrojów. Wrócę chudsza o siedem kilo, mówię Wam. Taki mi wycisk dadzą trzy treningi w ciągu dnia i siłownia.
Do napisania, do rozdziału trzeciego,
Raffy.
Dobra, to gimbusiarskie. Idę jeść, komentarz za moment. PIerwsza forever. To moja misja.
OdpowiedzUsuńOkej. Zjadłam. Wracam. Frodo tupta przez Trupie Bagna alias Trzęsawiska.
UsuńDobra, wiem, gówniarski komentarz na górze, ale mówiłam Wam, będę pierwsza, choćbym miała Wam si3 wkraść na konto i usuwać komentarze.
Ell, Rik i gumy - chichotłam.
Konkretnie chichotłam.
Piękne, Laczusie.
Narobiłyście mi ochoty na pomarańcze.
Szmaty.
Co to za komentarz bez słowa "szmata"?
Dupny.
Szczególnie, jeśli ja to piszę.
NAZGUL NAD BAGNAMI, SAM, CHOWAJ SIĘ! WOŁAJĄ O SKAAAAARB!
Już.
O, Aragorn. Haj, mężu, kocham!
Laura jako prywatny materac Rossa -jestem na tak. Niech się chłopak wyszaleje.
Ale na koniec znajdźcie mu jakąś lasię, bendem gimbusem, co to szipuje wszystko!
idę podniecać się boskim Viggo Mortensenem.
Kocham, Mikusia
Ellington dziękuję Ci, że przez ciebie twoje banany z dresów pojawiły się na mojej twarzy.
OdpowiedzUsuńTAK UKRADŁAM JE, SORRRRRRRRRRRRY
Tak naprawdę powinnam podziękować wam, a chyba dokładniej to Anii za te piękne teksty Ratliffa.
OKEJ TO BYŁAM JA (no... między innymi) KTÓRA SIĘ ZDENERWOWAŁA ZA RAURĘ.
Czytając ten rozdział ogarnęłam, że tak musi być.
Że coś się musi dziać żeby zadziało się coś innego.
I zaakceptowałam Raurę.
A TERAZ SIĘ OKAZAŁO, ŻE JEJ NIE BĘDZIE PRZEZ 13 ROZDZIAŁÓW .________________.
*Chwila przerwy. Idę po herbatkę*
Okej. Wróciłam. Na czym to ja? A tak.
Nie jestem ani szczęśliwa, ani zła na to, że nie będzie Raury.
Teraz mi to obojętne. PO PROSTU POWIEDZCIE MI CO SIĘ DZIEJĘ Z DELLY?!
Anyway.
Riker i papieros. Hmmm... ciekawe, nie powiem.
Rozdział no... wspaniały? Tak jak zawsze. Poprawy i chwilami śmieeeeeeszny.
Tak mam na myśli gumy i bananki C:
Raffy życzę Ci udanej wycieczki. Może to zobaczysz :')
Pozdrawiam i widzimy się za 10 dni (:
Bajooooo.
Czyżby udało mi się napisać komentarz przed Miką?
No ja nie mogę, noooo!
OdpowiedzUsuńMój idealny komentarz się usunął. grhrhhhh. ;-;
Witojcie. (once again)
Powiem w skrócie, bo nie chce mi się pisać tego od nowa.
Podobał mi się Riker na początku.
Gumy pomarańczowe, yay.
Ratliff rozwala system :3
Raura nie robi już na mnie wrażenia, więc powszechnego bólu dupy nie ma. ;)
Uuuu, Ross będzie żałował. Ale nie zabijecie go, nie? Raffy nie pozwoli.
Oby.
Mika, wstrętny nazgulu. Zostaw Viggo! Precz mi. Najlepsza scena:
Arwena: Zaśnij....
Aragorn: Śpię. XDDD
Dobra, do następnego. Było tego więcej, ale to gunwo mi się usunęło. ;;
See ya,
~Sara
Okay. Okay.
OdpowiedzUsuńJestem dzisiaj zła na wszystko i wszystkich, więc nie przestraszcie się, jeśli komentarz będzie okrutny i z wieloma gwiazdkami w co drugim słowie.
Dziękuję.
ANIU, ZAPRAWDĘ POZWALAM ZACYTOWAĆ! FRAGMENT TEN NIE BYŁ ZBYT INTELIGENTNY, ALE NIE DBAJMY O TO!
Serio, ludzie. Błagam, stop. Swoimi durnymi wypowiedziami tylko psujecie tego bloga. Czoug jest o R5, a Raura jest tylko wątkiem pobocznym. Czy to naprawdę aż tak trudno znieść? Tak was to boli?
Zluzujcie trochę.
No. Niepi znowu pouczyła i czuje się spełniona.
Rikuś, ty palisz! Pal, pal, kilka papierosów jeszcze nikogo nie zabiło, a może pozwoli ci to uniknąć emocjonalnej przepaści, bo znając Spaffy dadzą ci one milion powodów, żebyś trafił do psychiatryka.
Ratliff. Misiu, słoneczko, kochanie. MASZ GUMY. KOCHAM CIĘ JESZCZE BARDZIEJ. I TWOJĄ PIŻAMKĘ! Banany są fajne. Kiedyś kilogramami żarłam banany. I truskawki lubię. Jak miałam trzy lata nosiłam piżamę w truskawki. CZY TO NIE PRZEZNACZENIE? TAK ŚWIETNIE SIĘ UZUPEŁNIAMY!
Ross. Laura.
RAURA.
Upośledzeni komentatorzy? Zostawiam sprawę, to wasza działka. Ja tylko powiem, że zajechało mi to tymi wszystkimi dialogówkami.
No właśnie, co do dialogówek... Wkurzyłaś się, Ania? No to chyba będę musiała cię trochę zmartwić.
"Dialogówki", mówiąc waszym językiem istniały już wcześniej. Tylko nie pod tą nazwą, oczywiście. Istniały, a przynajmniej istniało coś bardzo podobnego i swego było szczególnie popularne na asku wśród R5Family i Rauratics. Wyglądało to trochę inaczej, bo perspektywy oczywiście były krótsze i mniej rozbudowane, ale schemat był ten sam: dzielono się na role i pisano o czym dusza zapragnie. Czasem był to Rocky, który zabłądził w drodze po bułki, a czasem Ratliff, który poznał panienkę. Zatrzęsienie tego było, ogólny szał na takiego typu rozrywkę.
Oczywiście ktoś mógł to wziąć od was, ale proponuję nie oburzania się o każdą taką sytuację na asku, bo większość tych ludzi być może po prostu przypomniała sobie, że pisała coś takiego i postanowiła spróbować ponownie. Chcę przez to powiedzieć, że "Dialogówki" po pewnych zmianach są wasze, jednak pomysł, czyli ich fundament istniał już wcześniej i był wykorzystywany przez wiele osób.
Wasza pouczająca Niepisława.
PS. Raffy, nadal jesteś miłośniczką herbaty? Polecam aroniową, piję litrami.
Tak na początku tylko powiem, że nie chciał mi się ten rozdział w wersji komputerowej pokazać O.o
OdpowiedzUsuńRIKER, debilu! Nie pal! Chociaż w sumie, jak to sobie wyobraziłam... To takie realistyczne. Ale NIE. Nie wolno mu palić. Za śliczny jest i za szybko umrze.
Ja się chyba za bardzo wczuwam w sytuację bohaterów xD
Elluś najlepszy. Po prostu tylko się położyć i śmiać. Ja nie wiem, skąd Wy takie pomysły bierzecie hahahahaha... Zjadłabym pomarańczę... A w domu tylko truskawki :(
*nerwowy śmiech*
Jaaa... Teeen... Ja już nic nie mówię. Liczy się talent i pomysł na fabułę. Piszecie tak wspaniale, że nie ważne o czym piszecie. Ja chcę tylko czytać Wasze arcydzieła.
Co się dzieje z Rydel?! Proszę, powiedzcie, że napiszecie... Nie, nie, nie. Na pewno już macie ułożony plan; ja się nie wtrącam. Cierpliwe czekam, wszystko w swoim czasie.
Udanego wyjazdu, Raffy :)
Pozdrawiam.
~G~
Dzień dobry cześć i czołem,
OdpowiedzUsuńJa naprawdę nie mam pojęcia jak pochwalić dziewczyny, które piszą tak cudownie, że brakuje mi słów i wszyscy przede mną pewnie już to napiszą. Też mam problemy pff.
Więc otworzę sobie słownik synonimów
O właśnie teraz
I pierwszymi synonimami słowa wspaniały ocenię wasz rozdział
Ekhem
Rozdział jest arcymistrzowski, bajeczny i bardzo dobry.
Dziękuję słowniku.
Wiem jestem głupia.
Ratliff jak zwykle rozpierdziela system i mi jest z tym bardzo dobrze.
Co do Raury, ja lubię Raurę, szipuję, może jestem ,gimbem' czytającym o nich blogi, ale dobrze mi z tym. Także obecność Laury mi nie przeszkadza.
Nie nie nie nie, Natalia znowu pisze bez sensu. Giń mój głupi mózgu.
Czekam na następny rozdział.
Z poważaniem,
Natalia.
Niektórym chyba naprawdę się nudzi. Albo mają za mało obowiązków szkolnych/pozaszkolnych, że przyczepiają się do Waszego opowiadania. Na to samo wychodzi, jak mniemam. W każdym razie nie ogarniam ich. Samej siebie też nie, ale to nieważne. To tylko jedna z kilkunastu postaci, które z całą pewnością przewinie się przez to opowiadanie. Czoug, czy jak Wy tam na nie mówicie ;) A przechodząc do komentowania rozdziału, to...
OdpowiedzUsuńWcale nie spóźniłam się z nim tak mocno, jak zakładałam. Bo sądziłam, że już dawno dodałyście rozdział drugi, a tutaj taka niespodzianka. Więc właściwie można powiedzieć, że komentuję na bieżąco. Chyba, że już całkowicie nie ogarniam życia. To jest bardzo prawdopodobne.
Widzę, że Ratliff bez względu na fabułę opowiadania czy jego gatunek, pozostaje tym samym walniętym chłopakiem, z wielkim mądrościami życiowymi i pieprzeniem o rzeczach, które niekoniecznie mają sens. Jeśli miałabym być szczera, to odrobinę mi to tutaj nie pasuje. Mam wrażenie, że cała historia będzie odrobinę poważniejsza niż te, które obie piszecie, a on jak zwykle zachowuje się jak... wyrośnięty dzieciak. Może przy następnych rozdziałach moje odczucia się zmienią. Może w przyszłości zrozumiem, że taka postać jest potrzebna, by nie było całkowicie depresyjnie? Jednak teraz jest tak jak napisałam.
Przynajmniej przez te dwa rozdziały Ross i Laura nie są słodką parą, od której można się pochorować. Są tacy... nieokreśleni. Właściwie nie wiadomo, czy coś między nimi jest czy po prostu lubią się pieprzyć. Jestem tego ciekawa. I właściwie dobrze, że nie są wątkiem głównym. W takim razie co nim jest, Spaffy?
Głowy do góry i róbcie dalej to co robicie, nie martwiąc się gimbazą!
- matrioszkaa! xx
no nareszcie mogę skomentować :3
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny :D
palący Riker jest taki naturalny...
nie wiem czemu, ale to do niego pasuje :)
Ratliff jak widzę ma być tą całkowicie pozytywną postacią :)
chyba, że w dalszych rozdziałach go inaczej ukażecie :)
Raura...no zobaczymy jak to dalej pokażecie^^
Ross po raz kolejny maniakiem seksualnym hahahah xD
tak to jakoś odczułam...
czekam na portret psychologiczny wszystkich postaci ^^
pozdrawiam <5
Uwielbiam R5 i dlatego podoba mi się ten blog ale również lubię Lau więc mi tam nic się niedziję uwielbiam tego bloga a wy
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że musicie zluzować. Każdy ma prawo powiedzieć co myśli, a jeżeli ktoś pisze 'beznadziejne' bez wytłumaczenia, to znaczy, że nie ma pod tym żadnego głębszego znaczenia. Może po prostu tej osobie się nie spodobało - to dziękuje i dobranoc. Jak zaczynacie się tłumaczyć i wkurzać w opisie to naprawdę może tylko zniszczyć opinię innych o Was. Można zauważyć, że trochę się wkurzyłyście. Co jest zrozumiałe, ale jak się coś udostępnia dla ludzi to trzeba być odpornym na różne opinie - często nawet bezpodstawne. A co dialogówek - prawda jest taka, że mając dwanaście lat i pisząc bloga o Shaman Kingu już widziałam coś bardzo podobnego. Nie sądzę więc, że to Wasz wytwór dziewczyny. Prawda jest taka, że blogerów jest miliony i miliony już ze sobą 'wspópracowało' tworząc coś na szybko. Jest dużo ćwiczeń pisarskich czy aktorskich. Jednym z nich jest improwizacja, tak? Jedyną rzecz, która jest inna w dialogówkach to to, że Wy je publikujecie. Mimo to widziałam przed Wami dużo więcej bloggerów, którzy tak sobie improwizowali. Nie powinnyście się wkurzać na to, że ludzie to robią. Ja tego nie robię, bo najzwyczajniej w świecie nie mam z kim. Ale w mojej klasie teatralnej często bawimy się w impro, więc gdybym to tylko spisała miałabym już ''dialogówkę''. Nie odbierzcie tego w negatywny sposób. Po prostu chodzi o to, że to nie jest coś kompletnie nowego, no i umówmy się - to nie jest jakiś nowy pierwiastek, żeby tak bardzo walczyć o jakieś głowie R nad dialogóką, czy jaką tam Wy literkę chcecie. Jesteście pierwszymi osobami w tym R5owym kręgu, w którym się obracam, które je zainicjowały, to prawda. Zainicjowały. Ale w innych kręgach, w innych opowiadaniach, innych tematykach ludzie też to robią.
OdpowiedzUsuńA teraz do rozdziału.
Mam wrażenie, że relacja Rossa do Laury jest taka przedmiotowa. Mam wrażenie, że to nie ona jest tą dziewczyną, o której myślał w łązience. Mam wrażenie, że jej w ogóle jeszcze nie znalazł. To wygląda trochę tak jakby ona była jego zabawką. Taka bezbronna, bez swojego zdania i bez siły, by się mu oprzeć. W tym throw backu to już w ogóle ją potraktował jak marionetkę. Na początku ją szarpnął, a potem po prostu przeleciał.
Nie lubię jak ludzie palą, ale paradoks polega na tym, że w sumie całkiem lubię czytać o nostalgii bohatera i momencie, w którym pali papierosa i czas trochę staje. Właśnie tak jak teraz, gdy Riker myślał o nocy. Coś w tym jest i niestety z jakiegoś powodu, gdy się o tym czyta, papieros pasuje do scenerii. Niestety.
Ell to przez chwilę mi tu przypominał jakiegoś goscia, którego powinni zamknąć w psychiatryku. Prawie zabił Rikera za te banany XDD